Poznajcie Pho. Całkiem młodą kuzynkę Ramen. Pochodzi z Wietnamu, ma burzę ryżowych włosów i pachnie kolendrą. A jak powstała? I dlaczego tak wygląda? Skąd brałam inspiracje?
Cześć, to jest Pho. Pochodzi z Wietnamu, więc jest azjatką. Tak jak u Ramen – jej włosy są z makaronu, ale innego – ryżowego. Są długie i proste, wyglądają jak kupa białych tasiemek. Pachnie od niej kolendrą. Jest dość energiczna – dzięki chili i imbirowi w składzie staje się prawdziwą pogromczynią przeziębień.
Jej ciuchy nawiązują do składników zupy. Jednak jest ich tyle, że nie stosuję wszystkich w jednej stylizacji – nie chcę przegiąć. Przed stworzeniem tej postaci zanalizowałam trochę skład Pho. Nie musiałam dużo szukać, bo przygotowałam je już kilka razy – swoją drogą nie jest trudne do ugotowania. Polecam bardzo przepis na Pho z Kwestii Smaku. Nie należy przerażać się ilością składników – szybko można się zorientować, że większość to takie pierdy (czytaj: przyprawy i drobiazgi). Jak umiecie robić rosół, to pho też wam wyjdzie, tylko po prostu dodacie imbiru, trochę innych przypraw niż zwykle i inny makaron. A jaka frajda jest jak polewa się gorącym bulionem plasterki mięska, które natychmiast się gotują. Jak macie jakiś wolny weekend i zastanawiacie się co przekąsić na obiad – polecam Pho!
Zgromadziłam na pintereście trochę inspiracji na całą kluskową rodzinę! Już zaczynam mieć w głowie szkice do Kitsune Udon (lisie uszka obowiązkowo – pasują jak ulał!). Na tablicy jest też sporo samego Pho – jest czym się inspirować.
Budujemy garderobę
Jak już wspomniałam wcześniej, Pho ma tyle składników, że wolałam unikać używania wszystkich na jednej stylizacji. Nie chciałam jej przeładowywać. Wypisałam sobie podstawowe ingrediencje, których się trzymałam i stosowałam w różnych kombinacjach:
Pomysł na bazowy strój przyszedł mi do głowy dość szybko. Pierwsze szkice niewiele się różnią od ostatecznej wersji. Zastosowałam tu zasadę, że pierwszy strzał będzie najlepszy
A tak wygląda ostateczna wersja:
Jakiś czas później usiadłam i zaczęłam dumać nad jakimiś alternatywnymi stylówami – nikt nie lubi ciągle chodzić w tym samym, nawet azjatyckie zupy.
No i wydumałam coś. Cały czas kierowałam się tą samą zasadą. Korzystam ze składników ale nie wszystkich naraz.
Tak więc co mamy poniżej?
- Włosy zostały uwiązane bardzo podobnie jak w oryginalnym kostiumie, tak samo dymka wetknięta w kok nie zmieniła swojego położenia.
- Spinka do włosów w kolorze chili
- Tutaj Pho nosi top z kolendry i krótką spódniczkę wołowinkową (może skórzaną?)
- Rajstopy z gradientem w kolorach kiełków fasoli mung
- Trampki anyżowe
- Bransoletki – jedna cynamonowa – motyw jego zawiniętej kory fajnie nadaje się do zabawy przy takich drobiazgach. Na drugiej ręce szerokie bransoletki ze szczypioru z dymki. Uszy przebite goździkami
Kolejna stylówa – trochę prostsza, mniej przeładowana ale też pełna składników:
- Tutaj lejąca się cienka sukienka w kolorze bulionu, spięta gwiazdką anyżową na piersiach
- Jaskrawa limonkowa torebka ( w kształcie cząstki limonki)
- Ciemny, aromatyczny kapelusz pełen przypraw
- Proste, cynamonowe buty
- Włosy rozpuszczone przyozdobione drobnymi elementami przedstawiającymi kolendrę, kiełki fasoli mung i papryczki chili. Znalazł się też jeden goździk
A tu schemat kolorów jaki zastosowałam do poszczególnych elementów. Starałam się by wszystko było soczyste i jaskrawe – najładniejsze zdjęcia pho są dla mnie właśnie te najbardziej kolorowe : )
A wy lubicie pho? Jedliście je kiedyś? A może robiliście? Jakie zupy lubicie najbardziej?
Niedługo postaram się dodać wpisy z innymi kluskowymi postaciami – dajcie mi chwilę. Póki co, za tydzień pozmieniamy sobie trochę kolory za pomocą photoshopa. Pokażę parę moich sposobów na szybkie, barwne przeróbki.
Dzięki!